LITERATURA
W Święto naszego patrona wspominamy naszych
bliskich kolegów, którzy już odeszli, niech spoczywają w pokoju!
Pożegnanie
Czy naprawdę już przyszedł ten czas…
Dokonała się twoja era…
Że samotnych zostawiasz tu nas
Przedwcześnie Ci przyszło umierać.
Czy na pewno byłeś już gotów,
Swoją strzelbę powiesić na hak…
Nie oglądać jelenich zalotów
Odejść od nas na zawsze - ot tak.
Księżyc w pełni cię żegna wraz z knieją
Szumem brzóz, nocną ciszą i mgłą…
I pozwala nam zostać z nadzieją
Że cię Hubert w opiekę swą wziął…
Wiersze staropolskie
Znalazłem w poezji staropolskiej takie różne wierszyki. Trochę je przystosowałem do współczesności... i jak ulał do dzisiejszych czasów.
„Darmo się autor tak wysoko trzyma,
Bowiem talentu nijakiego nie ma;
Choć wypisuje, mało dbają o to:
Nie będzie mosiądz w tej cenie co złoto!”
W zamierzeniach to miały być impresje.
Ale nie ma takiego działu. Dziękuję św. Hubertowi, że w ogóle jest cokolwiek. Bo np. mogłoby nie być. Mogliby nie chcieć. Mogliby drukować swoje! Tak, jak to robią gdzie indziej. Głównie z powodu, że mają władzę!
Więc, że jestem szczery chłop, z dziada pradziada, a niech tam, niech mnie kosztuje: IM to poświęcam drugi z wierszyków staropolskich.
„Pókiś na stołku, póty i ukłony
Składają tobie z tej i tamtej strony;
Lecz jak ten padnie, nikt cię już nie prosi:
Do czasu tylko dzbanek wodę nosi”.
Czytając ten wierszyk zastanawiałem się, kto Autorowi tak się "przysłużył", że spłodził taki pamflet? Pewnie nie adresował go jednak do konkretnej postaci! Ja też nie przypisuję go personalnie, ot, tak zamieszczam dla poznania zamierzchłej poezji!!!
„Nibyś osoba, cóż z tego, gdy mało
Do tej postaci rozumu się wlało.
Aniś ty mówca, ni działacz zupełny,
Pożytku jak z kozła: ni mleka, ni wełny”.
W jednym z czasopism łowieckich przeczytałem przepisy na potrawy z bażanta. Zawsze uważałem, że najlepszy jest rosół. Można też go (tego bażanta) udusić, usmażyć i upiec. Tylko Autor zastrzega, żeby bażant był młody - wiek koguta poznajemy po ostrodze na biegu (tak!). Piecze go się ok. 40 minut, im młodszy, tym krócej! Trzeba go włożyć na niską temperaturę, wtedy będzie na miarę naszych czasów!!!
Gdyby ten kogut się zobaczył na półmisku, pewnie cieki odmówiłyby mu posłuszeństwa. Przyprawiłby sobie biegi na miarę naszych czasów!!!
I szabelkę, i lampasy; tramtaratata!!!
Biedny kogut! Musiał mieć dobre biegi, że się znalazł w rękach fachowca!
Otóż jest tak:
ludzie są wielcy i mali. I nic nie pomoże biadolenie. Ale prawem człowieka i obywatela jest mieć swoje zdanie.
Materia łowiecka jest zbyt błaha, by zajęli się nią wielcy. Oni zajmują się skrótami myślowymi. Dlatego mamy do czynienia z mizerią; w niej wszelako również są wielcy i mali (tak jak w tej powiastce: zawsze są dwa wyjścia!).
„Trafnie ktoś nazwał prawo pajęczyną:
Jednym pozwala, a drudzy w nim giną.
Gdy sieć pajęczą atakują mężnie,
Bąk się przebije, lecz muszka uwięźnie”.
Nic nie suponuję, niech tak to brzmi, jak brzmi. W pajęczynie, w trzcinie...
I tylko myślę sobie czasami: utknę? czy się przebiję?
Marzę, bym mógł wreszcie pajęczynę kojarzyć wyłącznie z babim latem.
Wiem, że pisać nie jest łatwo. Gdy często godzina mija, by postawić kropkę, a może wielokropek: bo on zmienia sens zdania, nawet wyrazu?
O "łatwości" pisania można przekonać się przeglądając jakikolwiek magazyn.
O tym, co z tego pisania wynika?, piana czy woda? też się łatwo dowiedzieć: bo spływa lub opada.
We fragmencie Skowronka Księcia biskupów czytamy:
„Na jednej łące wszystko się działo.
Pszczółka brzęcząc w ul niosła zdobycz okazałą,
Chwast z trawą to użyczał;
Osieł beczał, wół ryczał.
Skowronek, wzbijając się, czule i radośnie
Dawał wdzięk wiośnie.
Tak rozum z cicha, a głupstwo z hukiem
Wychodzą drukiem”.
Z niedowierzaniem, ale równocześnie z żalem przeglądam zapisane strony różnych periodyków. Jak daleko można posunąć się w ignorancji i niewiedzy, gdzie są granice dobrego smaku?
Daleko? Daleko!
Limeryki 3
Kto w młodości czytał literaturę, a nie stronił od poezji, pamięta bajkę „Przyjaciele”. Szaraczek ścigany przez złaję psów szukał ratunku. A właściwie to szukał po świecie przyjaciół. Kolejni napotykani odmawiali mu pomocy, znajdując pokrętne i łatwe wymówki. A to miejsca nie ma, a to czasu...
Młody człowiek szukał koła łowieckiego, które chciałoby uwierzyć w jego dobre chęci i zamiary i znalazło miejsce dla szaraka. Niestety nie miał, prócz swej młodości i zapału, wiele do zaoferowania. Nie miał kasy, stanowiska ani własnej gorzelni. Świeży dyplom uniwersytecki czy matura nie stanowiły argumentu przebijającego „układ”. Zapewnienia proszącego o umiłowaniu przyrody zbyto wulgarną drwiną. Odmowa została skonstruowana na zasadzie niedostatku zasad etycznych i moralnych. I koleżeństwa. Niech się najpierw nauczy pokory!
Był zając w bajce, ze wsi Bielany,
Zeżarły go kundle, nie barany.
Szukał dobra, tym się łudził,
Że ich znajdzie pośród ludzi.
Lecz ludzie to naród po...rąbany.
Pełno takich szaraków krąży po Ojczystej grudzie, nawet jeśli to nie jest grudzień. Całe lata trwa gonitwa szaraków i panów. Efekt nietrudny do przewidzenia. Tym bardziej, że puentę dwa wieki temu (z przechodem) zapisał mądry biskup warmiński:
Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.